🦖 Na Jakiej Ulicy Mieszka Szwagier

W strukturach Armii Krajowej funkcjonowało kilka oddziałów specjalizujących się w wykonywaniu wyroków. Jednym z najsłynniejszych był "Wapiennik", noszący w późniejszym czasie kryptonim "993/W". Wchodził w skład Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego Komendy Głównej ZWZ-AK. Odwiedzili Warszawę, gdzie kręcono serial "Alternatywy 4". To polska komedia w reżyserii Stanisława Barei. Serial powstał w 1983 roku. Na ekranach telewizorów zobaczyliśmy ją po raz Znajdź numer w naszej bazie i gotowe. Numer może być też zapisany 513100779 Jeśli masz informacje na temat numeru 513100779 to nie trzymaj ich dla siebie i podziel się nimi z innymi użytkownikami naszego portalu. Czy wiesz, że na Infonumer.pl każdego dnia ponad 50 tyś osób szuka informacji o nieznanych numerach takich jak 513100779 Alina, trzecia z trzech córek, mieszka we wsi na U., powiat Tomaszów Lubelski. (Dzwoni Alina. Prosi, żeby nie wymieniać nazwy wsi. Będą mówić, że zrobiła z matki wariatkę w gazecie). W dzień zajmuje się wypełnianiem czasu mamusi, bo z życia przed zardzewieniem umysłu mamusi została potrzeba ciągłego robienia. Chój Adasia to jeden z głównych bohaterów serii książek "Felix, Net i Nika". Mieszka przy ulicy Serdecznej w Warszawie i uczęszcza do Gimnazjum im. prof. Stefana Kuszmińskiego w Warszawie. Jego pasją jest konstruowanie robotów; od dziecka marzy o stworzeniu robota uniwersalnego. Ma urodziny w drugiej połowie września. Razem z Netem i Niką tworzą superpaczkę i przeżywają 604357719 kto dzwonił czyj to numer telefonu +48 604357719 jest to numer komórkowy działający w sieci operatora T-Mobile. Informacje były szukane 27 razy. Do kogo należy numer+48 604357719 Na jakiej ulicy mieszkasz we Wro? - forum Wrocław - dyskusja Kamila Bujała: uwierz, że cisza jak makiem zasiał, mieszkanie od - strona 26 - GoldenLine.pl Znajdź numer w naszej bazie i gotowe. Numer może być też zapisany 724231382 Jeśli masz informacje na temat numeru 724231382 to nie trzymaj ich dla siebie i podziel się nimi z innymi użytkownikami naszego portalu. Czy wiesz, że na Infonumer.pl każdego dnia ponad 50 tyś osób szuka informacji o nieznanych numerach takich jak 724231382 Zbigniew Leopold Kuciewicz „Szwagier”,„Zbych”. Archiwum Historii Mówionej. Udostępnij. Zbigniew Leopold Kuciewicz, urodzony 15 listopada 1925 roku w Warszawie. Pseudonim „Szwagier”, wcześniej „Zbych”. W Powstaniu po zgłoszeniu się początkowo byłem w 4. kompanii „Krybara”, do kiedy nie odszedł on z ulicy Karowej 4. Poprawnie jest "przy ulicy", bo "na ulicy" to jakby ktoś był bezdomny i mieszkał naprawdę na ulicy i nie miał domu. "Wyjść na dwór" - wyjść z domu, z budynku np. do ogrodu, do parku. Nieważne gdzie "Wyjść na ulicę" - wyjść tylko na ulicę. Ludzie też czasem mówią "wyjść na pole" ale to tylko w niektórych miejscach w Polsce, zazwyczaj się mówi "wyjść na dwór"|"Na Obecnie dzieli swój czas między gospodarstwa wMissisipi i Michigan. Teraz, mając 30-osobowy i rosnący zespół, Gates jest mocno zaangażowany w rozwój swojej działalności związanej z konopiami indyjskimi. 203 views, 2 likes, 0 loves, 10 comments, 1 shares, Facebook Watch Videos from Kultura Bokiem - Ełk: Widzieliście Kto zgadnie na jakiej ulicy Chcecie X8FTG4. NewsLiveAudioFotoVideoEncyklopediaAdresy FirmOgłoszeniaTwoje kontoWiadomości lokalne z miasta Stalowa Wola i Powiatu Stalowowolskiego. Najnowsze! Najszybciej!Kamera na żywo na panoramę Stalowej Woli na skrzyżowanie Al. Jana Pawła II z ul. KENNagrania audio, rozmowy z ciekawymi ludźmiFotografie z najważniejszych wydarzeń w Stalowej WoliKanał - Pierwsza stalowowolska telewizja internetowaEncyklopedia miasta Stalowa WolaZapowiedzi zbliżających się wydarzeń kulturalnychBaza adresowa najważniejszych firm i instytucji życia publicznegoBezpłatna baza ogłoszeń dla mieszkańców miasta Stalowa Wola jak i Powiatu StalowowolskiegoTwoje konto Zasłyszane... AbsurdyNiedziela, 22 października 2017 r. godz. 17:29 /SAI/Przy jakiej ulicy mieszkam?Ulica kapitana Józef Sarny na osiedlu Piaski w Stalowej Jacek RodeckiCzy ma znaczenie dla Ciebie przy jakiej ulicy mieszkasz? Nazewnictwo ulic zazwyczaj czerpało swoją nawę od swojego wyglądu (ul. Krzywa), położenia (ul. Górka), kierunku (ul. Sandomierska), pochodzeniu społecznym jej mieszkańców (ul. Szewska) czy funkcji miejsca (ul. Rynek). Na temat pochodzenia nazw ulic w Stalowej Woli powstało wiele prac dyplomowych. Ciekawym zjawiskiem jest nazewnictwo ulic osób posiadających tytuły, stopnie itp. Np. na osiedlu Piaski nazwano ulicę porucznika Józefa Sarny (polskiego żołnierza z Pilchowa). Okazało się, że w 2014 roku został on pośmiertnie awansowany do stopnia kapitana a nasze władze miasta do tej pory nie znalazły czasu aby zaktualizować tabliczkę. Być może warto byłoby aby samorządowcy następnym razem nazwy ulicy czerpali z miast królewskich a nie wyszukiwali na siłę lokalnych bohaterów, o których historii często sami mieszkańcy nie mają więcej:- Encyklopedia: Kapitan Józef SarnaJeżeli masz jakieś ciekawe informacje, chcesz przekazać coś ważnego,coś interesującego, nie wahaj się - napisz do nas: redakcja@ 23 listopada 2017 r. godz. 11:39~xXx Ciekawe, komu tu przeszkadza... Jest nazwa ulicy? Jest.. To ryj w dupę i zajmować się swoim życiem, a nie z nudów szukać gównianych sensacji00Niedziela, 5 listopada 2017 r. godz. 23:04~ W Pilchowie też jest ulica Por. Sarny i nikomu to nie przeszkadza proponuję znależć bardziej pożyteczny temat00Środa, 1 listopada 2017 r. godz. 09:24~Leo Mieszkam niedaleko przy tej ulicy i przyznam się że lepiej by to brzmiało gdyby to była ulica np. Boba Marleya a nie jakiegoś wojskowego. Żołnierze przecież są znani szorstkiego języka i nie zawsze moralnego podejścia do życia krzywdzac kobiety. Dziś znając fragment ich życiorysu robi się wielkich bohaterów00Poniedziałek, 30 października 2017 r. godz. 15:58~Janek Absurdem jest artykuł Drogi Redaktorze. Napisz o Por. Józefie Sarnie i pomóż nam, mieszkańcom Stalowej Woli poznać lokalnego bohatera, bo inaczej będziemy wnioskować o ul. ignorantów stalowolskich. 26 października 2017 r. godz. 21:26~Duży Np proponuje zmienić nazwę ulicy Wojska Polskiego na nazwę "Internautów" ze względu na najwieksza sieć na skrętce z dostępem do internetu o nazwie Interblock 00Czwartek, 26 października 2017 r. godz. 13:34~estel absurdem to jest to że nie wiesz dlaczego poprawną rzeczą jest pozostawienie stopnia w chwili śmierci 00Czwartek, 26 października 2017 r. godz. 09:22~społem wszystkie nowe nazwy które nadała władza w wolnej Polsce nawiązują do osób z XXI wieku a nie królów czy jak pisze w artykule są neutralne 00Środa, 25 października 2017 r. godz. 22:08~Wojtek Jaka ulica taka rdza zjada dumę patrona ulicy00 11:40 Admin Admin W Działdowie mieszkańcy muszą przyswoić 12 nowych nazw. Oto propozycje nowych nazw dla poszczególnych ulic: -dla ul. 19 Stycznia nowa nazwa: Ryszarda Jałtuszewskiego -dla ul. Mariana Buczka: Leona Komorowskiego -dla ul. Dąbroszczaków: Alfreda Wellengera -dla ul. Janka Krasickiego: Ignacego Krasickiego -dla ul. Organizacji Młodzieżowej Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych: Turkusowa -dla ul. Marchlewskiego: Letnia -dla ul. Marcelego Nowotki: Jana Brzechwy -dla ul. Hanki Sawickiej: Spokojna -dla ul. Strzelczyka: Budowlana -dla ul. Związku Walki Młodych: Perłowa -dla ul. Związku Młodzieży Polskiej: Słowikowa -dla ul. Związku Młodzieży Socjalistycznej: Diamentowa Admin Admin Komentarze (0) Dodanie komentarza oznacza akceptację regulaminu. Treści wulgarne, obraźliwe, naruszające regulamin będą usuwane. Pozostałe polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński hiszpański Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. "Na jakiej mieszkasz ulicy?" Więc wie na jakiej ulicy mieszkasz? Wiesz... nie mogę sobie przypomnieć, na jakiej ulicy mieszkasz "Na jakiej ulicy mieszkasz?" Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 1141. Pasujących: 1. Czas odpowiedzi: 183 ms. Kazimiera Woźniak (z domu Nowak) urodziła się 8 lutego 1928 roku w Śremie. W 1933 przeniosła się z rodziną do Ostroroga. Bardzo wcześnie straciła rodziców; w 1937 roku zmarł ojciec, a rok później matka. Wraz z siostrą Heleną (ur. 1923) pod okiem sądownie nadanego opiekuna prowadziły restaurację i sklep spożywczy pozostałe po wojny był dla Kazimiery oraz jej siostry traumatycznym przeżyciem.– Pamiętam, jak do Ostroroga wjechali Niemcy – mówi Kazimiera – i jak wielki nas ogarnął strach, a strach to był okropny, ponieważ byłyśmy same i bez starszej osoby (opiekun poszedł na wojnę). Żyłyśmy w ciągłej niepewności – grudnia 1939 roku niemieccy żandarmi wpadli do domu sióstr, zawiadomili, że ojciec (Powstaniec Wielkopolski) miał broń, zrobili rewizję i wywieżli je wraz z innymi rodzinami z Ostroroga do więzienia we Wronkach. Warunki w więzieniu były koszmarne, więźniowie dostawali jeden posiłek dziennie – bardzo słoną zupę – którą z trudem się jadło i po której odczuwało się wielkie pragnienie. 8 grudnia wygnano więźniów z więzienia i pędzono – batami – do dworca kolejowego, a następnie załadowano ich w bydlęce wagony. Podróż bez pożywienia i w wielkim mrozie trwała dwie doby. Dla dziewczynek – które zostały bez rodziców i bliskich osób – podróż ta była kolejną traumą. 10 grudnia pociąg dojechał do Jędrzejowa (znajdującym się w Generalnym Gubernatorstwie). Nie wszyscy tę podróż przeżyli; ci którzy przeżyli, mieli odmrożone części ciała. Siostry zakwaterowano w pomieszczeniu po sklepiku (które było puste, nieogrzane, z wybitą szybą). Ciężko pracowały w kuchni „Sonderdienst” (niemieckiej policji pomocniczej).W 1943 roku siostra Kazimiery wyszła za mąż i wyjechała do Warszawy. Na początku 1944 – z tęsknoty za Heleną – Kazimiera przyjeżdża do stolicy. Mieszka wraz z nią i szwagrem na Mokotowie, na ul. sierpnia 1944 o godz. roku syreny w Warszawie zaczęły wyć. Dom, w którym mieszkała Kazimiera z bliskimi, już pierwszego dnia powstania był ostrzeliwany przez Niemców. – Ostrzeliwano nas z dołu i z góry, były bomby, pociski, moździerze i strzały karabinowe – mówi Kazimiera Woźniak. Byliśmy otoczeni przez Gestapo, SS i żandarmerię, ponieważ niedaleko – na ul. Kazimierzowskiej – była siedziba SS, a wszędzie byli zakwaterowani Niemcy. To był szok, to był zryw. Entuzjazm wśród młodzieży był ogromny. Już pierwszego dnia ginęli najmłodsi… Włączyłam się do powstania i wraz z innymi młodymi ukradkiem kopałam okopy, stawiałam barykady. Nie mieliśmy broni, byliśmy pod stałym ostrzałem. Wyciągaliśmy rannych z gruzów, grzebaliśmy zabitych. Ze względu na siostrę (która była wtedy w ósmym miesiącu ciąży) nie mogłam się za bardzo oddalać od domu. Przebywaliśmy wtedy (jak wszyscy mieszkańcy Warszawy) w piwnicy. 21 sierpnia Niemcy wjechali na podwórze budynku, w którego piwnicy przebywaliśmy i krzycząc „Alle Raus!” kazali nam wychodzić. Każdy się bał. Wiedzieliśmy, co nas czeka. Niemcy albo zganiali ludzi do piwnic i wrzucali tam granaty albo wyciągali ludzi z piwnic i rozstrzeliwali na podwórzu lub ulicy. Wyszłam pierwsza z piwnicy, przeżegnałam się. Następni zaczęli wychodzić, niektórzy wybiegali na ulicę, inni uciekali przez dziury na inne podwórza. Ja wybiegłam na ulicę i zostałam postrzelona w lewą rękę przy nadgarstku, w lewą nogę powyżej uda (tę kulę mam do dzisiaj) oraz w brodę, co skutkowało ubytkiem zębów i raną nad językiem. Obok mnie biegła sąsiadka, Helena Stępniowa, zginęła na miejscu. Natomiast ze mnie lała się krew, byłam w wielkim szoku i bólu, chciałam wołać: „Gdzie jest siostra?”, ale nie mogłam, ponieważ miałam przestrzeloną szczękę, potrzaskane kości, a to wszystko puchło – dodaje serii otrzymanych strzałów zasłabła, ale ktoś ją złapał na ulicy i zaniósł do jednej z piwnic. Później zaniesiono ją do szpitala, najpierw do szpitala na ul. Odyńca, stamtąd skierowana została do szpitala Elżbietanek (który był przeznaczony dla powstańców). W szpitalu odbyła się skomplikowana operacja. Wszystkie zabiegi, które jej wykonano, odbywały się bez podania środków znieczulających, tabletek i zastrzyków. Podczas operacji była przywiązana do stołu operacyjnego, ktoś trzymał jej głowę. Z bólu straciła przytomność. Po operacji przez jakiś czas nie mogła jeść ani sierpnia, podczas odwiedzin siostry i szwagra, Kazimiera nalegała, aby ją zabrali ze sobą z powrotem do piwnic. Spotkała się ze stanowczym sprzeciwem szwagra argumentowanym jej złym stanem zdrowia, ale ona bardzo nalegała – „na migi”, ponieważ wciąż nie mogła mówić. W końcu, bez zgody lekarzy, wraz ze szwagrem i siostrą, opuściła szpital i okopami dostali się do piwnicy na ul. Racławickiej. W ten sam dzień, o godz. dowiedzieli się, że szpital Elżbietanek został zburzony, a zginęli w nim ranni, lekarze i pozostały personel medyczny. Najbardziej zburzona była ta część szpitala, w której leżała bez opieki lekarskiej i z ropiejącymi ranami. Wciąż – z bliskimi – zmieniała piwnice. Zapasy żywności się kończyły. 21 września Helena w piwnicy, w bardzo trudnych warunkach sanitarnych i bytowych urodziła syna. Dwa dni później do ich piwnicy wpadli Niemcy, wygnali na ulicę i przepędzili do fortów mokotowskich. Ludzie bali się wchodzić do fortów, ponieważ słyszeli już o obozach i gazowaniach. Noc spędzili w lochach fortów, później zagnano ich na Służewiec, a stamtąd przewieziono do obozu przejściowego w Pruszkowie (były to hangary kolejowe z kostką brukową i szynami kolejowymi). Tam oddzielono Kazimierę od siostry i jej rodziny. Znalazła się w hali z osobami chorymi i starszymi (siostra w hali I, w której znajdowali się ludzie przeznaczeni do wywozu). Ponowne rozdzielenie z siostrą było dla Kazimiery tragedią. Ze względu na ropiejące i nieopatrywane rany udało jej się przedostać na halę, w której urzędowała niemiecka komisja lekarska. Kolejka do lekarzy była ogromna, a rany coraz bardziej bolesne. Przechodząca pielęgniarka zignorowała jej prośbę o szybsze dostanie się do komisji lekarskiej. Na płaczącą, zrezygnowaną i wyczerpaną dziewczynę zwróciła uwagę Kazimiera Drescherowa, tłumaczka lekarzy. Podeszła do niej i zaprowadziła do lekarza. Od niej też dowiedziała się, że na podstawie zezwolenia wydanego przez lekarza można przejść na inną halę (lub wyjść z obozu na podstawie stwierdzonej choroby). Po tym, jak opatrzono jej rany, Kazimiera poprosiła doktora Koniga o zezwolenie na przejście na halę I. Zezwolenie takie uzyskała; po pewnym czasie żołnierz niemiecki odczytał, że może przejść do innej hali. Pozwolenie Kazimiera otrzymała na kartce. W hali I spotkała się z siostrą, szwagrem i ich wycieńczonym w obozie w Pruszkowie robiło się coraz trudniejsze ze względu na jesienne chłody i głód. Szwagier miał odłożonych trochę złotych dolarów – za dziesięć kupił od maszynisty wiadro cynkowe. Dzięki tym dolarom przeżyli. Mając naczynie, mogli chodzić po zupę, bez niego nie mieliby możliwości jej zdobycia. Dziecko Heleny robiło się coraz słabsze. Z końcem powstania, na początku października, załadowano ich do wagonów – węglarek. Nie wiedzieli, gdzie ich wywożą. Późnym wieczorem, w czasie postoju, w polu, przed Skierniewicami, ze względu na ciężki stan zdrowia dziecka, nie bacząc na niebezpieczeństwo, udało im się wydostać z pociągu – wyskoczyli na pole. Doczołgali się na przedmieście miasta, znaleźli chatkę, w której udzielono im schronienia. Rano dostali się do lekarza, który stwierdził zgon dziecka (siostra Kazimiery później już nigdy nie mogła mieć dzieci). Syn Heleny i jej męża (ochrzczony zaraz po urodzeniu) został pochowany na cmentarzu w Skierniewicach. Rodzina trafiła następnie do mieszkania na ul. Mszczonowskiej. Rany Kazimiery wymagały intensywnego i systematycznego leczenia, dlatego postanowiła udać się – tym razem już sama – do Jędrzejowa, do lekarza Dulina (który był później dyrektorem szpitala w Szamotułach).W pociągach odbywały się w tym czasie łapanki, jednak Kazimiera nie zważała na nie i podczas podróży ukrywała się w ubikacjach. Podróż ta wymagała od kobiety wiele odwagi, ale wiara w to, że dojedzie do Jędrzejowa była ogromna. W szpitalu w Jędrzejowie lekarz Dulin skierował ją do kliniki w Krakowie. Po skomplikowanych i bolesnych zabiegach wróciła do Jędrzejowa i zamieszkała z rodziną, z którą dzieliła celę we Wronkach. W grudniu do Kazimiery przyjechała także siostra z mężem. 17 stycznia 1945 roku do Jędrzejowa wkroczyli Rosjanie. Kazimiera zrozumiała, że wojna się kończy. Przed Wielkanocą przyjechała do Śremu, później do Ostroroga, a tam starała się – po raz kolejny – zacząć życie od nowa. Kontynuowała leczenie w klinice w Woźniak po wojnie pracowała w restauracji (u siostry i szwagra) w Ostrorogu, później w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” na stanowisku pracownika umysłowego (w latach 1957-1963 była wiceprezesem zarządu do spraw handlu), była radną Miasta i Gminy Ostroróg, ławnikiem Sądu Rejonowego w Szamotułach, działała w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci i w Polskim Czerwonym Krzyżu, a po przejściu na emeryturę w Polskim Związku Emerytów i Rencistów. Otrzymała medale za zasługi dla województwa poznańskiego i miasta Ostroróg, za zasługi dla Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, medal Związku Inwalidów Wojennych „Wieczna Chwała Niepokonanym”, medal 50-lecia wyzwolenia z Obozów i Więzień II Wojny Światowej, a także medal matki i medal z okazji 50-lecia pożycia małżeńskiego. Jest Kombatantem i Osobą Represjonowaną I grupy.– Moje dziecięce, sieroce przeżycia wojenne pozbawiły mnie domu i pozostawiły wspomnienia wielkiego okrucieństwa, cierpienia i bólu – mówi Kazimiera – Podczas powstania wiele osób poniosło bezsensowną śmierć. Mimo tego, że cały czas się leczę, a z biegiem czasu stan mojego zdrowia ulega pogorszeniu (nie widzę na prawe oko), jestem zapraszana do szkół na spotkania z młodzieżą. To dla mnie wielkie przeżycie, ponieważ odżywają wspomnienia. Wzruszające jest także to, z jaką uwagą jestem wysłuchiwana – dopowiada uczestniczka Powstania Warszawskiego. Kamienica przy ul. Piotrkowskiej 78 zwraca dziś uwagę pięknie odnowionym, miodowym frontem. Ale znana jest głównie z tego, że jej nasławniejszym lokatorem był pianista Artur tablica wmurowana w jej ścianę. Informuje, że tu, przy ulicy Piotrkowskiej 78 mieszkał światowej sławy pianista Artur Rubinstein. Pewnie przed laty spacerując trotuarem "Pietryny" z okien na pierwszym piętrze słychać było dźwięki fortepianu...Kamienicę wybudowano pod koniec lat 80. dziewiętnastego wieku. Rubinsteinowie wprowadzili się do niej, gdy ich syn Artur miał kilka miesięcy. Pianista urodził się 28 stycznia 1887 roku w kamienicy przy ul. Południowej, dziś Rewolucji 1905 roku. I tu pojawia się wątpliwość. Ze wspomnień Artura Rubinsteina można wnioskować, że jego rodzice, Izaak i Felicja, łódzcy mieszczanie, kupili ten dom. Ojciec miał prowadzić warsztat tkacki, który znajdował się w podwórzu kamienicy. Rubinsteinowie i ich siedmioro dzieci zajmowali mieszkanie w amfiladzie, na pierwszym piętrze, po lewej stronie. Ale starsi lokatorzy, którzy mieszkają dziś przy ul. Piotrkowskiej 78 przekonują, że Rubinsteinowie nie byli właścicielami tej kamienicy. Z Piotrkowskiej do BerlinaArtur miał 10 lat, gdy opuścił kamienicę przy ul. Piotrkowskiej 78. Wysłano go do Berlina. W Polsce nie było już odpowiedniego nauczyciela, który mógł uczyć na pianinie małego geniusza. Być może talent odziedziczył po ojcu, który grał na berlińskim konserwatorium nauczycielem Rubinsteina był Henryk Barth, niemiecki pianista i wybitny pedagog. A opiekę artystyczną sprawował Józef Joachim, węgierski skrzypek wirtuoz. Z Berlina Rubinstein nie wrócił już na stałe do rodzinnego miasta. Rozpoczęła się jego wędrówka po świecie. Mieszkał w Warszawie, Paryżu, Ameryce Południowej, Nowym Jorku. Ale Łódź miał cały czas w jednym z filmów, poświęconym pianiście stary, schorowany Rubinstein opowiada piękną polszczyzną... Doskonale pamiętał kamienicę przy ul. Piotrkowskiej 78, na której podwórku bawił się z kolegami, którzy byli Polakami, Żydami, Niemcami, Rosjanami. Zapamiętał rynsztoki, którymi ul. Piotrkowską płynęły nieczystości i wydobywający się z nich fetor. A także zdarzenie, które miało miejsce, gdy jako kilkuletni chłopiec szedł do szkoły. Carskie wojsko rozbijało jakieś zgromadzenie, bijąc przy tym brutalnie ludzi..Na koncert do ŁodziArtur Rubinstein przyznawał, że więzi rodzinne rozluźniły się w czasach berlińskich. Z rodziną widywał się przypadkowo, przez kilka dni, gdy akurat przyjeżdżał do Łodzi na dotarła do niego wiadomość o śmierci rodziców natychmiast przyjechał do Łodzi. Było to w latach 20. minionego wieku. Artur Rubinstein pisał, że zastał swoje rodzinne miasto bardzo Minęły dobre czasy, gdy rozwój przemysłu tekstylnego przyniósł Łodzi miano drugiego Manchesteru - pisał w swojej autobiografii. - Przemysłowcy stracili ogromny rynek rosyjski i musieli szukać nowych w powojennej Europie, która tak bardzo że spotkanie z rodziną po śmierci rodziców było smutne. Ich obecność wytwarzała patriarchalny nastrój, którego Nasze mieszkanie mieszkanie zajmował, tak jak dawniej, brat Staś wraz z dwiema ciotkami - owdowiałą matką chrzestną mojej ukochanej Noemi oraz żoną Natana Follmana, wujka który napisał słynny list do Joachima, gdy miałem trzy lata - pisał w "Moich długich latach". - Staś stracił swoje dobre stanowisko w rosyjskim banku, w którym pracował od lat. Drugi brat, Tadeusz, inżynier, ożenił się i miał dwie małe córeczki, lecz znajdował się w złych warunkach finansowych. Rubinstein wspominał też o najmłodszej siostrze Frani, która wyszła za mąż za Leo Likiernika, który był nałogowym graczem i sprawiał rodzinie same kłopoty. Ich córka, siostrzenica Artura, Jadwiga, została pianistką. Odnosiła siostra pianisty, Hela, mieszkała w Warszawie razem z trojgiem dzieci. - Jedynym członkiem rodziny, któremu się powiodło pozostał mój szwagier Maurycy Landau - pisał wspominając rodzinę. - Na początku wojny uciekł wraz z bliskimi do Moskwy i dorobił się tam znacznego majątku. Kiedy komuniści doszli do władzy, stracił wszystko, ale udało mu się wyjechać z żoną i dziećmi do Berlina, gdzie nawiązał kontakt ze słynnym parweniuszowskim milionerem Stinnesem, który mu pomógł w szybkim wzbogaceniu się. Maurycy Landau otworzył w Łodzi fabrykę wyrobów tekstylnych. Staś, brat Rubinsteina, otrzymał w fabryce Landauów posadę kasjera, którą stracił gdy wyniknęły nieporozumienia między nim a jak za czasów dzieciństwaNa fotografii prezentowanej przez Muzeum Miasta Łodzi widać starszego, lekko przygarbionego, siwego mężczyznę, który tańczy na podwórku kamienicy. Zdjęcie zrobiono w 1975 roku, przy ul. Piotrkowskiej 78. Tym starszym mężczyzną jest wybitny pianista Artur Rubinstein, który po latach przyjechał do rodzinnego miasta. Przy okazji odwiedził kamienicę, w której się wychował i mieszkała jego rodzina. O tej wizycie wspomina w "Moich długich latach". Do Łodzi z Warszawy zawiózł go Henryk Czyż, dyrektor Filharmonii Łódzkiej. Cieszył się, że swoje miasto zobaczył niemal Każda ulica, każdy dom stały na swoim miejscu jak w czasach mojego dzieciństwa - wspominał wizytę w rodzinnym mieście. - Z podwórza domu w którym się urodziłem, potrafiłem jakiemuś dziennikarzowi, który mi towarzyszył, wskazać nasze mieszkanie i opisać dokładny rozkład mieszkaniu tym mieszkali wtedy rodzice obecnego właściciela tej kamienicy. Właściciel przypomina sobie, że Rubinstein wszedł też na moment na balkon mieszkania rodziców... Trwało to wszystko tylko była to pierwsza wizyta Rubinsteina w Łodzi. Po zakończeniu drugiej wojny światowej w Polsce pojawił się w 1958 Moje rodzinne miasto Łódź błagało mnie, żebym tam przyjechał i zagrał, ale odmówiłem - wspominał Artur Rubinstein. - Nie mogłem znieść myśli, że zobaczę zniszczony cmentarz, na którym pochowano moich rodziców i ulice, na których każdy dom przypominał mi kogoś drogiego, niewinnie zamordowanego w czasie obywatelW następnym roku Rubinstein przyjechał do Polski na dłuższe tournee. W warszawskim hotelu odwiedził go prezydent Łodzi i sekretarz partii. Zaczęli go prosić, by przyjechał do rodzinnego miasta i przyjął jego honorowe obywatelstwo. - Nie mogłem odmówić przyjęcia tego wielkiego zaszczytu, nadanego przecież antykomuniście i Żydowi, który w dodatku zmienił obywatelstwo - pisał w "Moim długim życiu". - W towarzystwie rodziny i wielu przyjaciół pojechałem więc z nimi prosto do starej sali koncertowej, w której tak często grywałem. Siedząc na scenie obok osobistości z władz miejskich, słuchałem jak burmistrz odczytywał proklamację, po której nastąpiła procesja przedstawicieli orkiestry, konserwatorium, a nawet niektórych fabryk. Przynosili mi kwiaty, książki z dedykacjami w których było tyle miłości i podziwu, że miałem łzy w raz był w Polsce w 1979 roku. Nie przyjechał wtedy do Łodzi. Umarł kilka lat później, 20 grudnia 1982 roku w Genewie. W 1984 roku do Łodzi przyjechała jego żona Aniela Młynarska-Rubinstein, córka znakomitego polskiego dyrygenta Emila Młynarskiego. Przekazała Muzeum Miasta Łodzi kolekcję pamiątek po Arturze Rubinsteinie. Znajdują się tu rodzinne zdjęcia, nagrania artysty, ale też ubrania, przybory toaletowe, odlew rąk artysty wykonany w 1950 roku, gdy miał 63 lata, a także statuetka Oskara przyznana Rubinsteinowi w 1969 roku za główną rolę w filmie "Kocham życie". Anna Pilarska z Muzeum Miasta Łodzi zapamiętała Anielę Młynarską-Rubinstein jako kobietę wielkiej kultury, prawdziwą damę. Miłą, zawsze uśmiechniętą osobę, bardzo elegancką. Aniela Rubinstein umarła w 2002 roku. Żyją dzieci słynnego pianisty. Eva jest wybitnym fotografikiem. Jej album o Łodzi wydał znany łódzki biznesmen i mecenas kultury Wojciech Grochowalski. Eva mieszka w Nowym Jorku, tak jak Paweł i Alina, która jest lekarzem psychoanalitykiem. Najmłodszy zamieszkał w Bevery Hills. Przed kamienicą przy ul. Piotrkowskiej 78 ustawiono pomnik Artura Rubinsteina, który jednak nie spodobał się jego córce Evie, która często odwiedza Łódź. - Potwór! - mówi krótko. Eva Rubinstein ostatnio w Łodzi była dwa lata temu, na festiwalu poświęconym ojcu. W tym roku ma przyjechać na festiwal Chopinowski.

na jakiej ulicy mieszka szwagier